Chryzantemy w kulturze Japonii


Chryzantemy to ukochane kwiaty Japończyków. 16 płatkowy kwiat chryzantemy jest symbolem dworu cesarskiego – znajdziemy go na japońskich paszportach, niektórych monetach i oficjalnych dokumentach.
W Japonii uprawia się 350 różnych gatunków chryzantem a w listopadzie w świątyni Yushima Tenmangu w Tokio odbywa się coroczne święto chryzantem, na którym prezentowane są najpiękniejsze okazy tych kwiatów. Takich wydarzeń w całym kraju jest więcej, w wielu lokalnych świątyniach od września aż do końca listopada możemy podziwiać dekoracje, ikebanę i bonsai z kwiatów chryzantem.
Chryzantema jest w Japonii symbolem długiego życia i wysokiej pozycji społecznej. Wierzy się, że ma moc odpędzania złej energii, chroni przed chorobami, zapewnia dobre samopoczucie ciała i ducha.
Wizerunek tych wyjątkowych kwiatów pojawia się na tkaninach, ceramice, obrazach i przedmiotach codziennego użytku.

Ceramika hagiyaki – styl ceramiczny onihagi i kairagi

ONI HAGI to styl ceramiczny charakterystyczny dla ceramiki hagiyaki – wytwarzanej w miejscowości Hagi. ONI to japońskie słowo oznaczające demona, olbrzymiego stwora z rogami na głowie, budzącego strach i przerażenie. Demony ONI są obecne w japońskiej kulturze ludowej od setek lat, bywają bohaterami bajek i legend, pojawiają się w literaturze i sztuce. Tradycyjnie były uważane za koszmarne, niosące zgubę złe duchy, jednak stopniowo znaczenie demonów ONI ewoluowało i obecnie uważa się, że ich potworna siła jest nie tyle destrukcyjna, co może być obroną przed złem i nieszczęściem. W czasie tradycyjnych festiwali matsuri, uczestnicy przebierają się za demony ONI aby odpędzić złe moce, w architekturze znane są dachówki zwane onigawara – umieszczane na kalenicy domu dla ochrony przed niebezpieczeństwem.
Onihagi to naczynia o surowym, ascetycznym charakterze. Ciemna, często chropowata glina pokryta jest nieregularną warstwą grubego szkliwa popiołowego w mlecznobiałym kolorze. Szkliwo ma liczne otwory i szczeliny, przypomina nierówno nałożony lukier, z zaciekami i niedoskonałościami. Ciemna glina widoczna spod białej glazury jest jak dwoistość świata i ludzkiej natury – dobro i zło, białe i czarne, gładkie i chropowate, łagodne i nieokrzesane. Twórcą pojęcia „onihagi” jest Miwa Kyusetsu XI (1910 – 2012) – znany i ceniony artysta ceramik z Hagi. Posiadał on tytuł „Żyjącego Skarbu Narodowego”, przyznawanego najwybitniejszym artystom Japonii.
KAIRAGI to inne określenie naczyń pokrytych grubą, nierównomierną warstwą białego szkliwa. Taka powierzchnia przypomina bowiem skórę rekina zwaną w języku japońskim właśnie kairagi.

Ontayaki

Przez ostatnie lata, podczas kolejnych podróży po Japonii, odwiedziłam wiele ceramicznych miasteczek i wiosek. Każda z nich ma swój wyjątkowy klimat, jednak zwykle wiem już mniej więcej czego mogę się spodziewać w takich miejscach. Urokliwe galerie pełne ceramicznych naczyń, kawiarnie i niewielkie restauracje, w których dania serwowane są w pięknej lokalnej ceramice, muzeum lub centrum informacyjne, gdzie można znaleźć informacje o tutejszym rzemiośle.
Sarayama – wioska, gdzie powstaje ontayaki – to jednak miejsce inne niż te, które dotąd widziałam. Tutaj bardzo wyraźnie widać jak ciężką i czasochłonną pracą może być wytwarzanie glinianych naczyń.
W przypadku ontayaki samo przygotowanie gliny to proces, który trwa kilka tygodni. Najpierw młoty napędzane wodą z rzeki rozkruszają twardą ziemię na drobny piasek, charakterystyczny dźwięk ich uderzeń i szum wody rozlega się przy każdym domu. Rozdrobniona ziemia jest nasączana wodą w dużych drewnianych „basenach”, usuwa się z niej zanieczyszczenia i większe kamyczki, a potem ugniata się aby nadać jej właściwą konsystencję. Następnie bardzo mokra glina jest suszona w specjalnym piecu, gdzie uzyskuje właściwą do dalszej obróbki twardość.
Uformowane i pokryte szkliwem naczynia przy dobrej pogodzie układane są na deskach przed domami i suszone przez kilkanaście godzin na słońcu. Drewniane młoty nad rzeką i suszące się na zewnątrz setki ceramicznych naczyń to charakterystyczne obrazki wsi Sarayama. Będąc tam przez kilka godzin i obserwując pracę całych rodzin rzemieślników zrozumiałam, że to nie jakiś specjalny pokaz dla turystów, ale autentyczny, codzienny wysiłek wielu osób, którego efektem są piękne, trwałe i solidne naczynia.
Sarayama to bardzo maleńka wioska, liczy tylko kilkanaście domów. Ciężko do niej trafić, ale jeśli ktoś interesuje się ceramiką lub tradycyjnym rzemiosłem, warto wybrać się na taką wycieczkę. Można tam dojechać autobusem z miejscowości Hita (pref. Oita na Kyushu) lub samochodem z miasta Hita, Kurume albo wprost z Fukuoki.

Kasama


Kasama to miasteczko w prefekturze Ibaraki, na północny wschód od Tokio. Od XVIII wieku wytwarzana jest tu ceramika kasamayaki. Pierwszy piec zbudował w Kasama artysta ceramik z Shiragaki – Chōzaemon, zaproszony do miasta przez ówczesnego pana tej prowincji – Kuno Hanzaemona. W Kasama wytwarzano głównie tzw. kame lub tsubo – duże ceramiczne pojemniki, które służyły do przechowywania i fermentowania jedzenia oraz do transportu.
Dziś w Kasama powstają naczynia ceramiczne do codziennego użytku – czarki i czajniczki do herbaty, talerze, miski. Każdy artysta ma swój własny styl i technikę.
Kasama to klasyczne miasteczko, w którym życie toczy się wokół ceramicznego rzemiosła – odwiedzający mogą poznać historię i piękno tutejszej ceramiki w „Kasama Togei no Oka” – „Wgórza Rzemiosła Ceramiczego Kasama”. To duże centrum kultury, gdzie są czasowe wystawy ceramików z Kasama, ogromny sklep, w
którym można kupić naczynia miejscowych artystów i lokalne produkty żywnościowe. Organizowane tu są też warsztaty ceramiczne. Centrum położone jest w pięknym, dużym parku.
Poza tym w Kasama znajdziemy mnóstwo „klimatycznych” galerii ceramicznych, kawiarenki i restauracje serwujące ręcznie robiony makaron soba, z którego słynie prefektura Ibaraki. W niektórych pracowniach można zobaczyć artystów przy pracy a także obejrzeć piec „noborigama” – klasyczny piec z komorami opalanymi drewnem.
Kasama to dobry kierunek na jednodniową wycieczkę z Tokio – ekspresowy pociąg dojeżdża tu w 1,5 godziny a na miejscu można wypożyczyć rower.

Arita i Hasami – porcelanowy kiermasz

Arita to miejsce, gdzie powstaje słynna japońska porcelana. Aritayaki to synonim najwyższej jakości i charakterystycznego stylu – porcelana Arita jest zazwyczaj zdobiona w niebieskie lub wielokolorowe wzory. W 2016 roku minie 400 lat od kiedy w okolicy Arita odnaleziono glinkę kaolinową, z której zaczęto wytwarzać porcelanę. Porcelana z Arita od połowy XVII wieku była eksportowana do Europy i do dziś jest ceniona za swoją wysoką jakość. Arita i pobliskie, mniej znane miasteczko Hasami, to do dziś bardzo prężnie działające ośrodki produkcji zarówno porcelany jak i ceramiki. Raz w roku odbywa się tu ogromny kiermasz – na długości kilku kilometrów ustawione są stoiska pracowni i firm handlujących porcelaną . Można wówczas kupić piękne naczynia po okazyjnych cenach. Japończycy przyjeżdżają na zakupy z całego kraju a japońska poczta mimo dni wolnych od pracy uruchamia tu swoje stoisko aby dla wygody zakupione „zdobycze” od razu można było wysłać do domu.
To moja druga wizyta w Arita i kolejne „spotkanie” z japońską porcelaną, która, mimo mojej zdecydowanej słabości do ceramiki, wydaje mi się coraz piękniejsza 🙂 Tak czy inaczej moją uwagę przykuło stoisko pracowni Kasengama, gdzie prezentowano piękne ceramiczne wazony, miseczki i matchawany w nietypowych, różnorodnych kolorach. Kilka wzorów kupiliśmy dla Nagomi, mamy nadzieję, że spodobają się naszym Klientom.

Aganoyaki – ceramika herbaciana

Aganoyaki to ceramika wytwarzana w prefekturze Fukuoka. Jej historia sięga XVII w. i podobnie jak w przypadku wielu ośrodków ceramicznych – ten także był zapoczątkowany przez „sprowadzonego” do Japonii Koreańczyka. Aganoyaki nie jest popularnym stylem ceramicznym. Bardzo trudno nam było znaleźć miejsce, do którego należy się udać aby zobaczyć pracownie wytwarzające naczynia aganoyaki. Dwa razy do roku w niewielkiej wiosce Akaike odbywa się mało znany festiwal aganoyaki. Dzięki informacjom znalezionym w internecie udało nam się dotrzeć do Akaike właśnie na święto ceramiki. Odwiedziliśmy kilka pracowni i dzięki uprzejmości ich właścicieli dowiedzieliśmy się, że aganoyaki znana i ceniona jest zwłaszcza w kręgach herbacianych. Ceramika agano była w XVII w. jednym z ulubionych stylów mistrzów drogi herbaty, m.in. Kobori Enshu – ucznia słynnego Furuty Oribe. Naczynia wytwarzane w okolicach Akaike są często delikatne i stosunkowo lekkie a najbardziej charakterystyczne szkliwo to zielono – turkusowe tzw. ryokusho. Oprócz niego wiele naczyń szkliwionych jest popiołową glazurą haiyu a także techniką kohiki. Pracownie ceramiczne w Akaike i sąsiednim Fukuchi położone są często w pięknych tradycyjnych budynkach otoczonych urokliwymi ogrodami. W jednym z takich miejsc mieliśmy okazję skosztować wybornej herbaty matcha (nomen omen sprowadzanej specjalnie z Hoshino) w towarzystwie pysznych tradycyjnych słodyczy podanych na pięknej ceramice. A to wszystko w eleganckim klasycznym wnętrzu z widokiem na cudowny ogród… Japońska estetyka, którą można posmakować wszystkimi zmysłami…

Wizyta na plantacji herbaty w Hoshino (Yame)

Najciekawszym dotąd doświadczeniem tegorocznej podróży do Japonii była wizyta na plantacji w Yame, skąd sprowadzamy wysokogatunkowe herbaty m.in. matcha i gyokuro. Trafiliśmy na najlepszy moment, ponieważ pola herbaciane wyglądają teraz najpiękniej – tuż przed zbiorami zachwycają soczystą zielenią młodych liści. Dwa lata temu odwiedziliśmy jesienią plantację w Ise, jednak był to już wówczas czas po zakończeniu zbiorów i wrażenia były zupełnie inne. Hektary herbacianych pól, krzewy posadzone w niekończące się równe rządki na urokliwych stokach górskich… i nastrój radości, święta, wdzięczności za kolejne dobre zbiory doskonałej herbaty. Chyba nigdy wcześniej nie spróbowałam tylu rozmaitych herbat, zaparzonych na różne sposoby, co tego dnia, kiedy przesympatyczny p. Sakada starał się przekazać nam najwięcej wiedzy „herbacianej” jaką można przyswoić jednego dnia 🙂 Dowiedziałam się m.in. że nasza (tzn. dostępna w Nagomi) herbata gyokuro zwana jest w Japonii hongyokuro. Krzewym z której powstaje gyokuro przykrywane są na 20 lub więcej dni przed zbiorami, aby ograniczyć dostęp promieni słonecznych i ciepła – dzięki temu w liściach zostaje bardzo dużo cennego chlorofilu a herbata nabiera szczególnego smaku i aromatu. Jednak tylko na niektórych plantacjach – tak jak w Hoshino (Yame) – krzewy przykrywa się tradycyjnym namiotem z naturalnej słomy, a nie matami ze sztucznego tworzywa. Taka uprawa pozwala wytworzyć gyokuro wyjątkowo wysokiej jakości, zwane w świecie japońskich „herbaciarzy” hongyokuro czyli „prawdziwe gyokuro”. W regionie Yame wiele jest małych, rodzinnych plantacji herbaty. Kiedy nadchodzi czas zbiorów, na plantacjach pracują całe rodziny a sąsiedzi pomagają sobie nawzajem. Tak pracują także w Hoshino-seicha – na czas zbiorów także pracownicy „biurowi” i ich rodziny pomagają przy zbiorach. Hoshino położone jest na stokach gór, są to najlepsze warunki dla uprawy herbaty ze względu na różnice temperatur i powstawanie mgły.
W niżej położonych rejonach Yame zbiory już się rozpoczęły, w Hoshino trzeba poczekać jeszcze kilka dni. Zarezerwowaliśmy już tegoroczną herbatę shincha dla Nagomi, powinna dotrzeć do nas najpóźniej pod koniec maja, a tegoroczne opakowania możecie zobaczyć na zdjęciu.
Dzięki zaangażowaniu i uprzejmości p. Sakady mieliśmy okazję spróbować kilku innych rodzajów herbaty z Hoshino, nowości pojawią się na przełomie maja i czerwca, a wśród nich także herbaty „dedykowane” do picia w letnie upały.

Kirishima – kraina wulkanów i dymiących onsenów

Kirishima to wulkaniczny park narodowy na Kyushu pomiędzy Kagoshimą i Miyazaki. Kiedy naście lat temu mieszkałam w Fukuoce, wybrałam się na trekking po tych terenach, ale na miejscu zaskoczył mnie tajfun i musiałam czym prędzej wracać do cywilizacji. Tym razem udało się trafić na lepszą pogodę i wreszcie zobaczyłam góry i powulkaniczne jeziora, o których czytałam i które oglądałam na fotografiach. W 2011 roku po ponad 300 latach uśpienia wybuchł tu wulkan Shinmoedake, stąd wiele tras w okolicy jest od tej pory zamkniętych. Słynne kiedyś pola różaneczników pokazywane na wszystkich pocztówkach z tej okolicy wyschły i zmarniały w wyniku rozlewu lawy. Jezioro w kraterze Shinmoedake wypełniła lawa, a w okolicznych miasteczkach podobno doszło do wielu zniszczeń spowodowanych wstrząsami od wybuchu. Kiedy tu jestem, choć pozornie chodzę po „zwykłych” górskich ścieżkach, to mam świadomość, że pod powierzchnią ziemi wszystko wrze, kotłuje się i gotuje. Niezliczone gorące źródła, parujące „sadzawki” do moczenia nóg, stragany, na których bezpośrednio na parze z gorącej wulkanicznej wody gotuje się warzywa, jajka i inne potrawy – Japończycy świetnie potrafią wykorzystać „dary” natury, które we mnie budzą respekt a nawet grozę…
Tak czy inaczej turkusowe wulkaniczne jeziora, księżycowe krajobrazy wygasłych, a może tylko uśpionych kraterów, robią wielkie wrażenie. Po kilkugodzinnej wspinaczce cudownie jest usiąść z innymi turystami na brzegu tzw. foot spa :), pomoczyć nogi w parującej wodzie i podzielić się wrażeniami z wędrówki.

Japonia = pyszne jedzenie :)

Kiedy spotkałam się w Tokio z moją japońską koleżanką zapytała mnie na co najbardziej czekam kiedy jadę kolejny raz do Japonii. Odpowiedziałam szczerze i prozaicznie – JEDZENIE. Kocham tutejsze potrawy, prawie bez wyjątku, a moje ulubione zamieszczam na tym krótkim fotoblogu z obecnej podróży. Dla mnie serek sojowy tofu na wszelkie sposoby i w każdej postaci a Marcin codziennie może jeść makarony (gryczany soba albo pszenny udon). Tych smaków, aromatów i przede wszystkim atmosfery małych przydrożnych knajpek po prostu nie da się odtworzyć w polskich warunkach, dlatego objadamy się niestety bez pamięci i obiecujemy sobie, że zaraz po powrocie przejdziemy na dietę 🙂

Obrazki z Tokio

Do Japonii przyjechaliśmy już kilka dni temu, ale mimo zaawansowanej technologii mieliśmy trochę problemów technicznych i nie mogliśmy publikować bloga.
Dlatego w skrócie przedstawiamy kilka obrazków z Tokio, które za każdym naszym pobytem tutaj wydaje nam się coraz bardziej „oswojone”. Dzięki japońskim i mieszkającym tu polskim przyjaciołom poznajemy nowe zakątki, miejsca pełne zagranicznych turystów jak i te nieopisane w przewodnikach. Tym razem zaskoczyła mnie wycieczka na górę Takao, która jest w granicach administracyjnych Tokio, a wydaje się wyprawą daleko poza miasto. Gdyby nie wszechobecne tłumy dzieci na szkolnych wycieczkach można by pomyśleć, że wyjechaliśmy na prawdziwy „trekking”. Widok z góry Takao na drapacze chmur na Shinjuku daje zupełnie inne spojrzenie na ten zatłoczony kawałek świata. Tokio wygląda jak niewielka wyspa cywilizacji zagubiona wśród gór i lasów.
A w samym Tokio – w ogrodach cesarskich kwitną różaneczniki i późne odmiany wiśni – choć sezon hanami teoretycznie już się zakończył teraz pikniki w parkach są pod hasłem „tsutsuji” czyli podziwiania azalii i różaneczników właśnie :).

←Starsze