Kobori Enshu – człowiek renesansu w feudalnej Japonii
Kobori Enshu żył w XVI w. czasach shogunatu Tokugawa, kiedy z jednej strony w Japonii panowały rządy „twardej ręki” kolejnych walecznych samurajów oraz odizolowania Japonii od reszty świata. Jednak był to jednocześnie czas spokoju po latach wojen domowych, co pozwoliło na swobodny rozwój sztuki i tradycyjnego rzemiosła. Enshu to bardzo wyjątkowa postać swoich czasów. Wysokiej klasy architekt – zaprojektował m.in. Katsura Rikyu – willę cesarską na przedmieściach Kioto z otaczającym ją rozległym ogrodem, doskonale wkomponowanym w otaczający krajobraz. Inne znane dzieło ogrodowe Enshu to Konchi-in – ogródek – pocztówka w kompleksie Daitokuji w Kioto. Kompaktowy krajobraz, który podziwiasz i kontemplujesz siedząc na drewnianym podeście herbacianego pawilonu. Wiele lat temu miałam przyjemność zobaczyć oba dzieła w realu, wspomnienia wracają, zwłaszcza ten klimat japońskiego „wabi sabi” – ulotnego piękna rzeczy z pozoru zwyczajnych, prostych, ascetycznych wręcz… to zostaje bardziej w sercu niż w głowie…
Same te i inne budowle i ogrody wystarczyłyby, żeby przeszedł do historii. Ale to nie wszystko. Enshu lubował się w arystokratycznych zajęciach, doskonale opanował drogę herbaty, będąc gorliwym uczniem samego Sen-no Rikyu i Furuty Oribe. Stworzył nawet własną szkołę herbacianą „Enshu-ryu”, która istnieje do dziś a jej patronem jest mistrz Enshu w 16 pokoleniu. No tak… a jak herbata to nie może się obyć bez ceramiki. I tu się właśnie zaczyna wątek, od którego doszłam do tego dzisiejszego wywodu – Enshu wybrał sobie 7 pracowni ceramicznych, których prace szczególnie cenił, a teraz one szczycą się przynależnością do tzw. „Enshu nanagama” czyli „7 pieców Enshu”. I proszę bardzo – jednym z nich jest wydawałoby się mało dziś okrzyczana pracownia wyrabiająca ceramikę takatoriyaki, na którą natknęłam się ostatnio w Fukuoce (i opisałam na blogu oczywiście). Kolejna z siedmiu wspomnianych pracowni to także aganoyaki – także w okolicach Fukuoki – do odwiedzenia w następnym roku 🙂 Jeśli ktoś twierdzi, że Kyushu to prowincja Japonii… to musimy poważnie porozmawiać 🙂
I tak to właśnie japońskie tradycje artystyczne wplatają się w jedno życie człowieka – orkiestry, jakim Enshu bez wątpienia był. Warto wiedzieć, że był…
A teraz jeszcze kilka fotek z ogrodów – wprawdzie robiłam je w styczniu aparatem wcale nie cyfrowym (dawno temu), więc jakość może pozostawiać wiele do życzenia, ale wyobraźcie sobie kwitnące azalie wszędzie tam, gdzie tkwią niepozorne kulki równiutko uformowanych krzewów… Do tego piękna czarka z doskonałej ceramiki wypełniona świetnie przyrządzoną herbatą matcha w skromnym i przez to właśnie zachwycającym pawilonie herbacianym… Uczta dla ducha, zmysłów, serca… ukojenie dla rozpędzonych myśli… tylko tu i teraz… Kobori Enshu zaprasza do Kioto wiosną… 🙂
Zobacz również:
1/12/2009 Ceramika japońska, Japonia podróż, Japonia różności, Japońskie ogrody, Zielona Herbata | tagi: Ceramika japońska, Kobori Enshu, Kyushu, ogrody japońskie
Wspaniałe są te miejsca, bardzo chciałbym kiedyś usiąść na progu pawilonu herbacianego i pokontemplować sobie taki ogród. Taka podróż ogrodniczo-herbaciana na razie kreśli mi się na googlowych mapach, gdzie dodaję kolejne miejsca.
Ciekawa postać ten Enshu.
Pozdrawiam
Kiedyś wybiorę się na wycieczkę do Japonii. Zazdroszczę wam (w sensie pozytywnym, nie pejoratywnym) tej znajomości języka japońskiego i częstych kontaktów z Japończykami… 🙁 Tymczasem zostaje mi lektura książek o Kraju KW 🙂
pzdr
Ech, z każdym zdjęciem bardziej wam zazdroszczę tej znajomości języka, wyjazdów do Kraju Kwit. Wiśni, kontaktów z producentami ceramiki i herbaty. Sama słodycz.
Gdy już wygram w TOTKA 🙂 pójdę na japonistykę i zostawię aptekarstwo bez żalu 😉